Nathan
Minął kolejny dzień . Tym razem jesteśmy w domu gdzie jest reszta " załogi " . Leżałem sobie spokojnie na kanapie , dziewczyny gadały i malowały paznokcie . Nagle ktoś wpadł do domu .
- Nathan ! - usłyszałem głos Jay'a .
- Co?! - zerwałem się .
- Sajmon ... - powiedział . Wkurzyłem się .
Podeszła do mnie Abby przytuliła , wzięła moją twarz w swoje dłonie i powiedziała :
- Nie denerwuj się ... - i pocałowała mnie . Od razu mi użyło , poczułem , że złość opuszcza moje ciało .
- No dobrze .. - pocałowałem ją jeszcze raz - Zaraz wracam .. - odparłem i ruszyłem na podwórko .
Gdy byłem na miejscu moim oczom ukazał się ON - Sajmon . Podszedłem do niego i popchnąłem na maskę samochodu . Jego goryle od razu rzuciły się na broń , ale moi chłopcy byli szybsi .
- Opuśćcie bron ! - krzyknął Tom . Intruzi od razu się go posłuchali .
- Czego chcesz ? - zapytałem spokojnie pomimo , że w środku gotowało się we mnie . Mężczyzna próbował się poruszyć , ale ja jeszcze bardziej popchnąłem go na auto - Pozwoliłem ci się poruszyć ?! - krzyknąłem .
Przechadzałem się w te i wewte . Po chwili Siva przystawił mu lufę do czaszki i od razu zaczął gadać :
- Potrzebuję was ...
- Ha ! Nie dotrzymałeś słowa ! Kłamca ! - zza drzwi domu wyjrzała Abby i Kelsey - Wiesz co ja robię z kłamcami ... - przycisnąłem strzelbę jeszcze bardziej , aż krzyknął z bólu .
- Tak wiem , ale ... - zaczął , lecz nie pozwoliłem mu skończyć .
- Nie ! Dosyć tego ! Za kogo ty mnie masz co ?! - wydzierałem się - Myślisz , że jak tylko wpadniesz do mnie , to ja od razu rzucę się do pracy z tobą ?! Śnisz ! - przerwałem , chciał coś powiedzieć ale ja znów zacząłem mówić - Nie ufam takim szujom jak ty ... Jesteś kłamcą ... Nie dotrzymujesz słowa ... Powinienem cię ukarać .. - zaprzestałem i postanowiłem pomyśleć .
- Nathan ... - wydusił .
- Sykes ... - spojrzałem na niego - Nie przeszliśmy na " ty " .
- Posłuchaj ...
- A może ty posłuchaj co ?! Koniec tego ! - nagle jeden z jego goryli* rzucił się na mnie . Nie czekałem wymierzyłem w niego i strzeliłem . Usłyszałem pisk , zapewne Kelsey i Abby .
- Mów dalej ... Tylko .. Dla twojego dobra , niech żaden goryl* się nie rzuca .. - spojrzałem wzrokiem mordercy na resztę jego bandy .
- Mam plan . Dużo kasy ... 50 procent dla ciebie ... Uwierz ... Mam plan , wszystko jest obmyślone . Musi się udac . Nie ma nawet ryzyka , że coś stracisz ... - skończył i podał mi teczkę .
- Jakos czytanie nie przypadło mi do gustu ... - wyrzuciłem papiery - Na czym to polega ?
- To znaczy , że sie zgadzasz ? - spytał .
- Nie . Pytam , o co tu kurwa chodzi ! - wkurwiłem się , a dzień miał byc taki piękny .
- Napad.. - wyszeptał .
- Do napadu potrzebny jestem ci ja ? - spojrzałem na niego i zacząłem się śmiać .
- Carlos Slim Helu ... - odparł .
- Hahaha ! Kochaś twojej dupy ?! Hahaha ! - śmiałem się , reszta też , no oprócz intruzów i dziewcząt.
- Znowu ją wydymał , a ty nawet zaliczki nie dostałeś ? - palnął Max , na co ja i reszta bandy w śmiech .
- Mógłbyś przestać ?! - podniósł głos .
- 60 % .. - odparłem uspokajając się .
- Co 60% ? - zapytał zdziwiony .
- Dla mnie .. Jak mniej to wypierdalaj ... - powiedziałem , a moi chłopacy ścisnęli broń i byli w pełni gotowi do akcji .
Długo myślał , za długo . Traciłem cierpliwość . Pogoniłem go . Myślał dalej . Nie wytrzymałem i strzeliłem sobie w jakiegoś grubasa .
- Kurwa ! - oprzytomnił - Zabijasz mi ludzi .
- A ty kurwa marnujesz mój czas ... Mam go dla ciebie mało ... Poza tym ... Jestem wkurwiony i nie zamierzam dłużej czekać ... - znowu wymierzyłem w innego goryla* Sajmona .
- Okej , 60 % .. - odparł .
- 65 % ... - wycelowałem prosto w głowę .
- Co ?! - krzyknął .
- Za długo czekałem ... - palec był już na spuście .
- Zgoda ! Nie strzelaj ! - krzyczał .
Wystrzeliłem , ale obok kolesia . Nie w niego . On , Sajmon i reszta intruzów odetchnęła . Miał już o dwóch ludzi mniej . Dziewczyny za każdym razem piszczały . Przykro mi jest , że musza to słyszeć . Te strzały . Jednak nikt nie każe im tego oglądać , a dobrze obie wiedzą , że moja praca to moja praca , a dom i bliscy to dom i bliscy .
- Kiedy zaczynamy ? - spytałem spokojnie .
- Za tydzień .. - oznajmił . Nie odezwałem się , spojrzałem nas niego . Wiedział , że czas odpuścić mój teren . Popatrzył jeszcze w stronę Abby .
- Twoje ? - spytał nieśmiało . Teraz też milczałem , ale moi chłopcy wycelowali w nich . Opuścili mój dom z piskiem opon .
Jejciu świetny <33 czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńświetny! genialny!
OdpowiedzUsuń