czwartek, 4 września 2014

Rozdział 72

Muszę mieć przerwę przez ten cały tydzień . Problemy ze zdrowiem . Nie wiem kiedycoś gdzieś się pojawi .
**Nathan**
 
 
- Nigdy ! Arnold ty ... Ty za dużo , ZA DUŻO namieszałeś w naszym życiu ! - krzyknąłem . Namieszał między mną , a Abby . Nie chcę by to się powtórzyło .
- Mieliśmy umowę ! Miałeś nie wrócić ! Nigdy ! - dalej krzyczałem . On był spokojny i opanowany .
- Tak , ale potrzebuję jej . Tylko ona mi została . A mogę wam pomóc . Proszę Nath ... - położył dłoń na moim ramieniu .
- Jestem Nathan . Nathan ! - strzepałem ją i poszedłem do swojej sypialni .
Od tej pory siedzę w pokoju . Ani razu nie wyszedłem . Siedzę tu sam już od , chyba , dwóch dni . Myślę co mogły oznaczać te cyfry . Tak bardzo chcę rozwiązać tą zagadkę . I ich znaleźć ! Pragnę tego jak niczego innego . Po prostu ...
- Nathan ! - przerwał mi głos Jay'a . Podszedłem powoli do drzwi . Nikt do mnie nie przychodził od tylu dni . Byłem zdziwiony .Przekręciłem kluczyk w zamku i niespiesznie otworzyłem drzwi , przez które wpadł James .
- Czego chcesz ? - spojrzałem na niego - Nie chcę z nim współpracować ! Nie chcę ! - zacząłem krzyczeć . Muszę się uspokoić i zacząć panować nad sobą . Może to z tęsknoty za moimi aniołkami ? Możliwe .
- Spokojnie ! - strzelił mnie po twarzy Loczek . Złapałem się za bolący policzek i już chciałem ponownie się wydzierać . Jak on mógł zrobić mi coś takiego ?! No jak ?! Jestem jego szefem !
- Zanim mi oddasz - zaczął - to chcę powiedzieć trzy słowa . - kiwnąłem głową na znak , że się zgadzam . Jakie słowa mógłby powiedzieć mi Jay ?
- Kanton . Guangzhou . Osiem . - powiedział i zakrył się rękoma . Spodziewał się uderzenia , lecz ja byłem zbyt zamyślony słowami jakie mi powiedział .
- Osiem , to rozumiem . Ale kanton ? I to drugie ? Co do cholery mają one znaczyć ?! - podniosłem ton i podszedłem do okna . Rozglądałem się po podwórku . Spojrzałem na sosnę , w której robiła gniazdko jakaś ptasia mama . Tak na prawdę to jedynie doklejała* kilka gałązek . Trzy bialutkie pisklaki w jajeczkach siedziały już na swoim miejscu , a ona po udoskonaleniu swojego domku okryła nienarodzone ptaszki swoim puchem . To ... urocze i kochane . Nigdy takiego czegoś  nie widziałem . Nie dbałem o szczegóły .
- Tam jest Abby i dzieciaki ... - powiedział .
- Powtórz . - poprosiłem , a raczej zażądałem .
- Kanton ,Guangzhou , osiem . tam ich znajdziemy ... - podszedł do mnie i położył dłonie na ramionach .
- Widzisz ? Daliśmy radę rozwiązać tą zagadkę . Bez niego . - to ostatnie zdanie poprawiło mi humor . Nie potrzebujemy Arnolda . Tylko by przeszkadzał i może ponownie porwał moją miłość .
- Ale Nathan ... - usłyszałem to cholerne " ale " .  Oderwałem wzrok od ptasiej rodzinki i spojrzałem na blondyna .
- Bez niego byśmy tego nie wiedzieli ... - dodał i spojrzał mi prosto w oczy . W sumie racja . Bez niego nie mielibyśmy tych cyferek i nie wiedzielibyśmy NIC . Bylibyśmy w czarnej dupie patrząc jedynie na ich zdjęcia .
- Sądzę , że powinieneś mu podziękować . Już zrozumiał , że nie może być przy niej i dzieciakach na stałe . Ale prosi o jedno spojrzenie na nich , gdy już zostaną odnalezieni . A dziękuję , to tak od ciebie . - uśmiechnął się i podszedł do drzwi - Pakuj się .
- Po co ? -spytałem odwracając się do niego .
- Jedziemy do Chin ... - dodał i wyszedł .
Długo , na prawdę długo zastanawiałem się nad tym co powiedział mi James . Chodzi mi o te pieprzone podziękowanie . . Dziękowałem tylko jednej osobie  - Abby . Moją malutką Abby . Poza nią , nikomu tego nie mówiłem . Teraz mam pójść do mojego wroga , którego nienawidzę najbardziej  na świecie i powiedzieć .... " dziękuję "?! Ich popierdoliło ?!
Tak przechodziłem po pokoju kilka godzin myśląc jedynie o Arnoldzie i o tym jednym słowem . W końcu doszedłem do pewnego wniosku .
Zszedłem na dół . Chłopacy , łącznie z bratem Abby siedzieli na kanapach w salonie i gadali z nim . Postanowiłem jednak na razie nie wchodzić ,a podsłuchać ich rozmowę .
- Bardzo za nią tęsknię  - usłyszałem szloch chłopaka - Chciałbym znów być przy niej . Tylko tego pragnę . - reszta rozmowy dotyczyła właśnie jego tęsknoty za dziewczyną .Kiedyś Jess wyjechała na bardzo długi czas do Nowego Jorku . Cholernie za nią tęskniłem . Oprócz niej .... nie posiadałem żadnej bliskiej osoby .
- Arnold ! - wszedłem do pokoju .
- Już idę ... - chciał wyjść , ale zatrzymałem go i powiedziałem coś , czego będę żałować . Tak przynajmniej mi się zdaje .
- Pakuj się . Jedziemy jutro o świcie . - i wyszedłem .

 

3 komentarze:

  1. Dobra wieść jest taka, że sama prawie rozwiązałam tą zagadkę z cyframi tylko kilka literek mi się pomyliło i słowa nie miały sensu, więc po prostu się poddałam ;) Nie wiem czy Nath dobrze zrobił, że się zgodził na to żeby Arnold jechał razem z nimi. Już nie mogę się doczekać, kiedy ich odnajdą. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak bedziesz chorowac i bedzie ci sie nudzic to napisz cos dla nas, rozdzial krotki ale rozumiem-szkola. Zapowiada sie ciekawie, mam nadzieje ze Abby tam sobie nikogo nie znalazla, bo zrobi sie glupio Nathanowi i czytelnikom. Mozesz powiedziec co oznaczaly te cyferki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 - A
      2 - B
      I tak dalej .
      Chodziło mi o ulicę i miasto oraz numer mieszkania Abby i dzieciaków ;)

      Usuń