czwartek, 1 maja 2014

38

Nathan
Nie spałem przez całą noc . Myślałem jedynie jak mam wytłumaczyć się z moich kłamstw Max'owi . Chciałem zobaczyć , która godzina ,ale nie miałem przy sobie telefonu . Pewnie został na dole - pomyślałem . Nie tracąc czasu odświeżyłem się i ubrałem . Teraz pójdę pogadać z Łysym .
W kuchni na moje nie szczęście zastałem Max'a . Zestresowałem się jeszcze bardziej .
- Dzieńdoberek ... - uśmiechnął się .
-Dzień dobry ..- wydusiłem . Zacząłem robić sobie kanapki . Bułka , masło , sałata , szynka , pomidor . Wziąłem ją na talerzyk i usiadłem z posiłkiem przy stole .Wtedy zobaczyłem , że Łysy ma mój telefon w kieszeni .
- Max - spojrzał na mnie - Co robi mój telefon u ciebie w kieszeni ?
- Em.. No ten .. No.. - jąkał się .
- Dzwoniłeś do niej ? - zapytałem jeszcze spokojnie .
- N-nie .. - wyjąkał .
- Dzwoniłeś ! - teraz już podniosłem głos - Po co do cholery ?!  I tak się nam nie układa , a jeszcze ty wpierdalasz się w nasz związek ! - krzyczałem na niego .
- Chciałem z nią pogadać . - wyszeptał .
- O czym ?! O czym !? - wrzeszczałem .
- O tym jak mogła cię zdradzić ... Chcę wiedzieć . Chyba ona nic nie zrobiła . Nie wierzę po prostu w to , że mogła coś takiego zrobić . - wyjaśnił . Ja od razu zamilkłem . Przecież muszę mu powiedzieć prawdę . Udałem się na dwór . Usiadłem na ławce . Prószył śnieg . Zaraz po tym przyszedł Max . Usiadł obok mnie . Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas . Potem Łysy zadał pytanie , którego najbardziej się bałem .
- Wyjaśnisz  mi , co się u was działo przez te kilka miesięcy ?
Abby
Jadłam śniadanie . Nadal wspominałam wczorajszy dzień . Serce mnie tak bardzo bolało . Tak na prawdę od samego rana źle się czuję . Zaczęłam wymiotować . Już któryś raz w kolei . Postanowiłam ,że ubiorę się pójdę do lekarza . Nie mogę tego tak zostawić . Martwię się o dziecko . Tak bardzo go pragnę . Taka mała podobizna Nathan'a . Mam nadzieję , że wda się we mnie i nie będzie krzywdzić bliskich sobie ludzi , tak jak jej ojciec .
Droga zajęła mi około 30 minut , ponieważ szłam pieszo . Przy recepcji od razu zostałam pokierowana w stronę gabinetu pani doktor , która zajmuje się moją ciążą .
-Witam .. - uśmiechnęła się na mój widok - Co się dzieje ?
- Dzień dobry . Od rana wymiotuję i ...I źle się czuję . - odparłam . Zrobiło mi się słabo .
- Proszę pani , wszystko dobrze ? - zapytała widząc wyraz mojej twarzy - Jest pan cała blada .
- Ja ..Ja .. - upadłam . Zemdlałam . Ostatnie co usłyszałam to głos lekarki . Dalej ciemność .
Nathan
-Bo ...To  moja wina . Ona .. - nagle zadzwonił mój telefon . Max mi go podał , ponieważ nadal znajdował się w jego kieszeni . Odebrałem .
- Halo ?
- Czy mogę prosić pana Nathan'a Sykes'a ? - usłyszałem głos pani doktor , która zajmuje się ciążą Abby.
- Przy telefonie . Co się stało pani doktor ? - zapytałem zaniepokojony .
- Pańska partnerka przyszła do mnie dzisiaj rano . Narzekała na złe samo poczucie . Powiedziała , że od rana wymiotuje . Teraz obecnie leży na sali w szpitalu . Zemdlała i upadła .
- Co z nią ?! - spytałem .
-To nie jest rozmowa na telefon . Niech pan przyjedzie jak najszybciej . - odparła .
- Oczywiście , zaraz będę ... - zakończyłem rozmowę .
- Wyjaśnisz mi to ? -zapytał Łysy .
- Nie teraz Max .
-Czemu ? Co się stało ? Kto dzwonił ? - dopytywał .
- Pani doktor . Abby jest w szpitalu . Jadę tam . Rozmowa poczeka ... - ruszyłem w stronę auta . Wsiadłem do niego i szybko pojechałem do szpitala . To moja wina . Ja ją zestresowałem . Biłem . Ona powinna odpoczywać . Skazałem ją na życie w jakiejś chałupie bez opieki i pracę fizyczną . Jeśli coś jej się stanie to będzie tylko moja wina . Oby jednak była cała i zdrowa . Mam nadzieję , że przy upadku nie zraniła się , a stan ciąży jest stabilny . Nie mogę jej  stracić . Poprawka , ich . Mojej kobiety , którą kocham nad życie i mojej nie narodzonej córeczki . Przysięgam na Boga , że się zmienię , niech tylko nic im nie będzie . Będę już dobry . Będę je szanował , tak jak powinienem od samego początku .
Po kilku minutach byłem w szpitalu . Podbiegłem do recepcji .
- Gdzie mogę znaleźć panią doktor ? - spytałem .
- Sala 234 . Ósme piętro .  - odparła. Nie traciłem czasu na czekanie na windę . Biegłem po schodach .
- Pani doktor! Proszę pani ! - krzyczałem za nią . Byłem już obok niej . - Co z Abby .
- Jej stan  jest ciężki .Złe samo poczucie wywołane jest stresem . Ponad to pani Abby upadła . Ciążą jest zagrożona . - powiedziała .
- To moja wina ...Ja ją tak zestresowałem . Byłem dla niej niedobry . - szepnąłem łapiąc się za głowę .
- Pani Abby ma również siniaki na ciele . Wie pan na coś na ten temat  ? - zapytała .
- To ja ... Biłem ją. Żałuję . Teraz jednak nie jest to ważne , niech pani uratuje nasze dziecko . Błagam . - prosiłem . Miałem łzy w oczach .
- Robię wszystko co w mojej mocy ... Powinnam wezwać policję , ale tego nie zrobię . - spojrzałem na nią pytająco - Mam  nadzieję , że zrozumiał pan powagę sytuacji i poprawi się pan oraz zajmie żoną . -
- To nie m..
- To niech pan coś w końcu z tym zrobi ... - przerwała mi . Była uśmiechnięta .
- Mogę ją zobaczyć ? - spytałem . Nastała cisza .
- Sala 215 ... - odeszła .
Szybko pobiegłem w stronę pomieszczenia gdzie mogła znajdować się Abby . Byłem na miejscu . Trochę mi to zajęło , bo ten szpital jest ogromny i znalezienie sali nie jest proste . Na całe szczęście udało mi się . Teraz stałem przed drzwiami.Bałem się wejść . Jednak bardziej boję się o dziewczynę i dziecko .
-Dobra Sykes , wchodzisz tam ... - powiedziałem  sam do siebie . Chwyciłem klamkę i delikatnie otworzyłem drzwi .
___________________________________________________________________________________
Jak ja kombinuję i psuję im życie ^^ No nic ") Dziękuje za kom. i Do zobaczenia
3 kom. - rozdział
Maja♥

4 komentarze:

  1. TY! xD
    Nie psuj im życia xD
    Ciekawie jest ^^
    Weny kobito ;3
    Czekam na nn xX ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! Wspaniały!
    Czekam na następny!
    Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no jak Sykes sie zmieił..Oby szybko mu sie nie odwidziało :)
    Świetny rozdział :)
    Całuski :**

    OdpowiedzUsuń